sie 20 2004

kulinaria


Komentarze: 27

Kwiaty postawiłem na stole. Dwie świeczki. Niewielkie, ładnie zapakowane pudełko z kolczykami. Talerze, kieliszki, serwetki, sztućce.

Menu wymyśliłem takie niewyszukane, ale niecodzienne - w końcu nie codziennie jest kolejna rocznica ślubu.

Przystawka - śliwki kalifornijki zawijane w boczek. Takie z chrupiącą skórką. Połączenie smaków - słodkie i niesłodkie. Kontrasty.

Zupa - chłodnik.

Danie główne - polędwica w ziołach, podpiekane ziemniaki, surówka - taka zwykła mieszanka warzyw.

Deser - sernik na zimno z truskawkami.

Do tego dzbanek lodowatej wody mineralnej i butelka czerwonego wina.

Porcje niewielkie - zjeść, a nie czuć się przejedzonym, bez tej męczącej ociężałości w brzuchu. Dwie. Młody kolonizuje północne rubieże. Lubię gotować. Sprawia mi to przyjemność, ale tylko wtedy, gdy mam na to sporo czasu - owszem, przyjemność konsumowana w pośpiechu też ma swój smaczek, ale tym razem czasu było niewiele - Piękna kończy pracę około 18.30, więc miałem niecałe trzy godziny.

Do kotleta przygrywała mi jakaś mobilna muzyczka: świetnie.

Zdążyłem. O 18.15 wszystko było przygotowane, pobojowisko w kuchni sprzątnięte, zmywarka puszczona. Szybka kąpiel, golenie, ubranie, książka, czekanie.

Mięso trzymane zbyt długo w piekarniku wysycha, staje się twarde, wysuszone jak podeszwa, niesmaczne. Telefon tuż po dwudziestej z jakiejś knajpy, że koleżanka ma urodziny i właśnie odbywają się obchody skazał śliwki w boczku na powolne skwierczenie i równocześnie wykazał wyższość sztuki kulinarnej masowej nad domowym rękodziełem. Na zadane mi pytanie "czy dam sobie radę?", odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że oczywiście, jestem w końcu samodzielny. I faktycznie - korek z butelki wina wyskoczył jakby samoistnie, a kilkadziesiąt minut później pustą butelkę samodzielnie wyrzuciłem do kosza na śmieci.

Kiedy kilka minut po północy usłyszałem kroki w przedpokoju, zamknąłem oczy. Nawet ciche słowa - "ojej, zapomniałam" nie zdołały mnie obudzić. Zresztą na deser, po obiedzie miała być nie musztarda, a sernik na zimno z truskawkami.

Dzisiaj rano zdałem sobie sprawę że jestem zły. To nie jest nic osobistego.

Po prostu nie lubię jak jedzenie się marnuje.

 

k_hauser : :
23 sierpnia 2004, 13:31
eh,ja też nie lubię,jak jedzenie się marnuje... Ale jak byłabym na Twoim miejscu,to bardzo by mi przykro było. A my ze ślubnym też zapominamy..razem na szczęście.
21 sierpnia 2004, 22:31
Szkoda ,że się nastroszyłeś , przeprosiny mogły być przyjemniejsze od tej całej otoczki
milenka
21 sierpnia 2004, 17:07
...może soku z marchwi na pociechę? przy twojej kolorystyce spomarańczowiejesz szybciej niż ja, może nawet włosy zmienią barwę, a jak już będziesz pomarańczowy to wszyscy mogą ci podskoczyć. sama będę jeść dzisiejszą ogórkową. marcin z rodzicami a moi w suścu i zabrali nawet kota. MOJEGO kota! :(
Istra
21 sierpnia 2004, 16:49
Hmmm...smutne..i to wcale nie jest prawdą,że żal Ci było tylko jedzenia.Nie oszukuj.Zawsze jest żal,gdy kochana osoba nie pamieta lub ignoruje.Mnie też by było przykro i już.....
goopya peezda
21 sierpnia 2004, 07:58
Jedyne wyjście - zapominać razem, jak my:DDD A serio - jak kobiety się skarżą, że ich mężczyźni zapominają, to mogą liczyć co najwyżej na wyjaśnienie \"bo oni już tacy są\", a jak zdarzyło się raz kobiecie, to \"durna baba\" od razu?!? Kotka, nie poznaję Cię:)))
20 sierpnia 2004, 18:59
....ty wiesz Hauser ... ty dobrze wiesz, co mi się ciśnie na usta ....
karolina
20 sierpnia 2004, 17:25
Trzeba było w ciągu dnia zadzwonić i dyskretnie przypomnieć o rocznicy, nie wszyscy przecież mają głowę do dat.
20 sierpnia 2004, 14:29
...no tak, szkoda zmarnowanego czasu i... jedzenia!
K_P
20 sierpnia 2004, 11:18
Durna baba, nie wie co ma.
20 sierpnia 2004, 10:01
fiu, fiu
20 sierpnia 2004, 08:33
Czekałam na Twoją notkę hauser, a o mało jej nie przegapiłam, ułamek sekundy dzielił mnie od zamknięcia strony... na kimś takim jak ja, kto nie raz widział, jak jego śliwki w boczku wyfruwają przez okno, a po serniku ktoś spuszcza wodę w kiblu, taka notka nie powinna chyba wywrzeć wrażenia, a jednak... życie toczy się dalej, za rok dojrzeją nowe śliwki i nowa świnia utuczy się w chlewie, kto wie, co się wydarzy :-)
tipp
20 sierpnia 2004, 08:23
to dobrze że czujesz złość, bardzo dobrze

Dodaj komentarz