meloman
Komentarze: 4
Miejsce akcji: sklep monopolowy
Czas: sobotnie popołudnie
Osoby:
Podmiot liryczny – sztuk jedna; Pan koniecznie chcący się napić winka najtańszego byle szybko – sztuk jedna; Ekspedientka – istota z biuścikiem że ojezu, ale za to przygłucha – sztuk jedna, biuściku sztuk dwa; Tłum anonimowy – jeden komplet;Wprowadzenie:
Tatuś Pięknej jubileusz życiowy obchodził w sobotę. Ogolony pachnący i w ogóle jak stróż w boże ciało odwalony wsadziłem Piękną i Młodego do pojazdu i zaopatrzenie w kwiecie podjechaliśmy pod sklep monopolistyczny w celu zakupienia akceleratora nastroju. Nie żebym potrzebował – zasadniczo nie piję, ale Tatuś Pięknej smakoszem jest i gustuje. O gustach się nie dyskutuje więc konieczność zakupu akceleratora w postaci płynnej zaistniała. Piękna
z Młodym w pojeździe chłodzą się w pojeździe. W sklepie spragniony tłum kłębi się z jęzorami do kolan i śmierdzi okrutnie (tak na marginesie: dlaczego polacy się nie myją?).Akcja właściwa:
Jako jednostka spolegliwa praworządna a także dobrze, kurde, wychowana w kolejce się ustawiam. Kolejka jak to kolejka – z jednej strony się kurczy, z drugiej rośnie. Za mną jakiś młodzian – tak na oko 24-27 latek, za nim stoi Pan Koniecznie Chcący Się Napić Winka Najtańszego Byle Szybko. W dłoni ściska butelkę (na wymia
nę – kaucja!!!) oraz pracowicie wyżebranych przed sklepem drobniaków w nominałach nie większych niż 20 groszy. Ale kto by darowanym drobnym w nominały zaglądał. Z nóżki na nóżkę przestępuje. Niecierpliwie chrząka. Drepta w miejscu. Wytrzymać nie może: widać pali go egzystencja oj pali...Zapatrzyłem się na Panią Ekspedientkę. Każdy by się zapatrzył. Biuścik miała że ojezu. Znajomy mówił że nobla dziewczyna powinna dostać bezwarunkowo. Za to samo co Reymont: za chłopów. Czas sobie tik – tak tik tak na kontemplacji Ekspedientki mija. Pan w potrzebie wpada w desperację – Pani Ekspedientka jedna jest, ale za to powolna okrutnie. Ale dobra: już moja kolej.
Podmiot liryczny: “Dzień dobry”;
Ekspedientka – istota z biuścikiem że ojezu, ale za to przygłucha: “Dzień d
obry”;P.l. : “poproszę butelkę Chopina” (szopena jak kto woli)
(E odchodzi na zaplecze, wraca, pyta fachowo)
: “ pół litra czy zero siedem pięć?”“ butelkę szopena zero siedem pięć poproszę” – odpowiadam również fachowo.
(E odchodzi na zaplecze, wraca, pyta konkretnie)
E. : “ czterdzieści czy czterdzieści pięć procent?”
“poproszę butelekę szopena, zero siedem pięć, czterdzieści pięć procent” – ze stoickim spokojem odpowiadam.
E. odchodzi na zaplecze, wraca, i podaje mi butelkę wódki marki Polonez o pojemności o,75l.
Spokojnie i uprzejmie stwierdzam: “ przepraszam panią bardzo, prosiłem o szopena, a pani mi przyniosła poloneza...”
W tym momencie Pan Koniecznie Chcący Się Napić Winka Najtańszego Byle Szybko nie zdzierżył: “..coś pan kurwa taki wybredny – przecież to muzyka i to muzyka...”
KONIEC.
Dodaj komentarz