lip 14 2004

Rydwany ogia


Komentarze: 5

Jadąc do pracy usłyszałem w radiu "Rydwany ognia" Vangelisa. Z całego filmu zapamiętałem tylko scenę z tym właśnie podkładem - bohater biegł plażą. Nie pamiętam - uciekał, coś gonił, czy po prostu tak sobie biegał. Może to był jakiś wyścig. Nie pamiętam.

Niczego nie gonię. Przed niczym nie uciekam. Zawody - kto szybciej, lepiej, dalej, już dawno przestały mnie interesować. To co było "wczoraj" albo "kiedyś" traktuję jak leniwie zerwaną kolejną kartkę z kalendarza - gniotę i wyrzucam do kosza. W głowie - próżnia doskonała: spokojnie jezioro w górach. Nie myślę - reaguję. Przyszłość to najbliższych kilka godzin. Jestem spokojny. Wyciszony. Wsobny. Do tak zwanych problemów dnia codziennego podchodzę jak do zjawisk atmosferycznych: jeśli pada deszcz to można się schować w ciepłym, suchym wnętrzu, można otworzyć parasol, można zmoknąć - w gruncie rzeczy obojętne. Nie ma we mnie agresji. Jest łagodna ironia. Dystans obserwatora z wieży. Spokój widza oglądającego ten sam film kolejny raz z rzędu.

Lubię zapach świeżo skoszonej trawy. Mokrej ziemi. Szum deszczu w liściach. Siedzę w oknie.

Nie biegnę donikąd.

k_hauser : :
gudrun
20 sierpnia 2004, 07:27
A ja Ci wierzę. TO znaczy takim Cię widzę. Coś nie piszesz?
14 lipca 2004, 22:40
To siedzenie w oknie zarezerwowane jest dla emerytów. Jak byś nie był w wieku produkcyjnym, to nawet poduszeczkę pod stare chude łokietki bym Ci fundnęła.
heartland
14 lipca 2004, 10:48
Ciągle ten sam film po pewnym czasie się nudzi. Stoicyzm jest mi obcy - w oknie stoją kwiaty - wegetują. Uciekam przed tym, za czym nie gonię. Kalendarz - tak, obojetność rywalizacji - tak.
holi
14 lipca 2004, 10:30
a ja tam ci nie wierze ze ty taki wyciszony i zdystansowany jestes :> ale samo w sobie warte zastosowania. szczegolnie u mnie :)) chyba zaczne to sobie jak mantre powtarzac :)
kobieta zamężna
14 lipca 2004, 10:12
Zazdroszczę Ci - ja mam stale wrażenie, że gdzieś gonię i największy problem w tym, że nie wiem dokad...

Dodaj komentarz