Archiwum 26 sierpnia 2005


sie 26 2005 kawiarnie
Komentarze: 12

W kawiarniach mógę siedzieć godzinami. Nad filiżanką kawy, z zapalonym papierosem, chłonąc ten cały gwar dookoła. Po prostu siedzieć i wsłuchiwać się w rozproszone rozmowy ludzi przy sąsiednich stolikach. M

Mimochodem, jak koraliki na nitkę nawlekać poszczególne usłyszane słowa.

Widzianych ludzi zamieniać w opowiadane samemu sobie historyjki:

           Ten młody chłopak, który nerwowo patrzy na zegarek, wierci się, bezustannie rzuca oczami w stronę drzwi, co chwila grzebie w portfelu - wygląda jakby umówił się na piewrszą randkę, czeka, zastanawia się, czy wystarczy mu pieniędzy na lody i soczek, czy tylko na lody. Niecierpliwi się.

Czuję jego radosne oczekiwanie połączone z lekką obawą, podekscytowanie zagadką, która wejdzie do kawiarni razem z Nią.

            Dla pary schowanej dwa stoliki dalej świat nie istnieje: są gdzieś daleko, może w innej galaktyce, może w innym świecie stworzonym tylko dla nich. Zaklęć, które do siebie szepczą nie słyszę. I słyszeć ich nie chcę - są tylko dla nich. Błyszczące oczy, lekki prąd przechodzący kiedy "przypadkiem" ich ręce się dotykają nad cukierniczką, jej lekko rozchylone wilgotne usta, ciepły uśmiech, ogień na policzkach i czuła łagodność z jaką on na nią patrzy.

Kiedy zapałką chłodniejszą od ognia który jest między nimi zapalam kolejnego papierosa uśmiecham się lekko do swoich wspomnień.

            Cztero może pięcioletnia dziewczynka nie przejmuje się niczym: wspina się na krzesło, próbuje wejść za barek, chodzi po całej kawiarni, ufnie uśmiecha się do obcych, nie boi się niczego - cały świat ograniczony do tych kilkunastu stolików należy do niej. Mama wyciera mu buzię całą wysmarowaną polewą czekoladową, bezkutecznie - kilka ruchów łyżeczką i westchnienie "wytrę Cię, jak skończysz". Chce ją pocałować, ale dziewczynki już nie ma - odkrywa co dzieje się za drzwiami kuchni. Tata patrzy na nich jak Gollum na pierścień - "To moja rodzina, moja duma, mój skarb" - przelotnie kładzie dłoń na dłoni mamy.

            Choćbym nie wiem jak bardzo chciał usłyszeć, o czym mówią przy stoliku pod oknem, nie dam rady: milczą. Siedzą naprzeciwko siebie, rozglądają się dookoła, ona pije cappucino, on chyba jakiegoś drinka - milczą. Wyglądają jak zupełnie obcy dla siebie ludzie - łączą ich tylko dwa kawałki metalu na palcach, może trochę wspólnie przeżytych lat, trochę wspomnień nikomu już do niczego niepotrzebnych. I ta cisza. Nie ma w tym milczeniu zrozumienia. Jest mur i świadomość, że wszystko już zostało powiedziane, a każde następne słowo spłynie jak deszcz po tej szklanej ścianie która ich otacza i popłynie najpierw kanalizacją, później rzeką, daleko, aż do morza. Zamienili samotność przeżywaną oddzielnie we wspólnej M-klatce , na samotność tutaj - bardziej zaludnioną, ale cichą jak każda próżnia

             Facet przy barku chyba ma jakiś problem: pije szybko, łapczywie, nerwowo zaciąga się papierosem i zamawia kolejne piwo. Nie rozgląda się, patrzy w jeden punkt. Pije żeby zapomnieć, czy pije, żeby uciec? A może chce zagłuszyć te wszystkie głosy w głowie? Może chce alkoholem wypełnić jakąś dziurę w jego życiu. Nie odzywa się do nikogo - nawet barmance milcząco wskazuje - "Jeszcze jedno". Szybko wypija, płaci i wychodzi.

Ludzie wchodzą, siadają, są, wychodzą: trzy dziewczyny obok obgadują trzecią: biada nieobecnym. Dwóch młodych biznesmenów układa plan sprzedaży na jutro. Ktoś kupił nowe buty. Ktoś się z kimś ożenił. Ktoś umarł. Ktoś powiedział coś komuś. Ktoś się śmieje, ktoś denerwuje, ktoś rozmawia z kimś przez telefon.

Wchłaniam tą atmosferę każdym oddechem. Milczę. Jestem jak nieobecny. Nie oceniam - obserwuję. Nie angażuję się - słucham. Układam sobie historyjki. Znajduję w każdym z nich kawałek siebie.

- Przepraszam, podać coś jeszcze, bo chcielibyśmy zamknąć?

W kawiarniach mógę siedzieć godzinami. Nad filiżanką kawy, z zapalonym papierosem, chłonąc ten cały gwar dookoła. Po prostu siedzieć. Gaszę papierosa, dopijam zimną już kawę, proszę o rachunek.

 

k_hauser : :
sie 26 2005 Bez tytułu
Komentarze: 6

Jest takie powiedzenie, że mężczyzna powinien w ciągu całego swojego życia:

Zasadzić drzewo; Spłodzić syna; Napisać książkę; Zbudować dom;

 

Drzew zasadziłem w swoim życiu kilka.

Syna codziennie wieczorem całuję na dobranoc.

I zbudowałem dom wariatów.

k_hauser : :