Jestem prostym człowiekiem. Nieskomplikowanym. Do życia potrzebuję tlenu, wody i pożywienia. W sposób prosty odpowiadam na prosto zadane pytania. Niewiele mogę dać komukolwiek, więc sam niczego od nikogo nie oczekuję. Zamykam oczy. Zapiera mi dech nieograniczona ilość nieograniczonych możliwości. Wszystko jest możliwe. Nie ma rzeczy niemożliwych, są jedynie bardzo mało prawdopodobne rozwiązania (niektórzy nazywają to "marzeniami"), jednak wszystkie w bliższym lub dalszym zasięgu ręki. Prawdopodobieństwo trafienia szóstki w lotka jest jak jeden do około czternastu milionów. Prawdopodobieństwo, że zostanę trafiony piorunem jest mniejsze. Że zginę w wypadku samochodowym jest spore. Że powiem "dość", że odfrunę, że wywieszę białą flagę, że dostanę zawału, że wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie, że spadnie meteoryt, że coś się wydarzy - to wszystko można obliczyć stosując odpowiednie wzory. Albo wymyślić.(niektórzy nazywają to "nadzieją") Jakie jest prawdopodobieństwo tego że poczuję się szczęśliwy nie wiem - zbyt mało kwantyfikowalnych danych. Istnieje nieskończenie wiele rozwiązań, nieprzeliczalna ilość możliwych opcji: mozaika, która może ułożyć się w dowolny wzór. Kalejdoskop - niewielki ruch ręką, a szkiełka ułożą się w obraz dotąd niespotkany i niepowtarzalny. Ekstrapolując fizykę kwantową na to co mnie otacza spokojnie mogę przyznać, że zasada nieoznaczoności Heisenberga napawa optymizmem: stosując teorię gier, z daleka przyglądając się jak działa "efekt motyla" mogę wysnuć nieskończoną ilość wariantów, możliwych scenariuszy, rozwiązań. Wszystkie są możliwe. Na większym lub mniejszym poziomie prawdopodobieństwa. Emigracja wewnętrzna. Jednoosobowe lobby. Jednak potrafię się uśmiechać. Gorzki smak w ustach. Niechby już dożyło się to życie. Na szybach pierwsze łzy deszczu. I cisza. Jestem prostym człowiekiem. Nie istnieję.
Dodaj komentarz