Archiwum lipiec 2004


lip 14 2004 astronomia
Komentarze: 28

Kiedy nocą patrzę w niebo nie widzę gwiazd, tylko ludzi. Bezwładnie rozsypane po niebie jasne punkciki, tworzące jednolitą harmonijną, różnorodną mapę nieba.

Ludzie są jak planety, komety, gwiazdy. Każda ma swoją orbitę o której krąży. Elipsa. Poruszają się w swoich przestrzeniach utartym trybem. Krążą. Czasem są bliżej - czasem są dalej. Czasem znikają z oczu na jakiś czas i później wracają - orbity są niezmienne. Dają światło, wchłaniają światło. Wypełniają próżnię i jednocześnie są jej elementem. Każda z planet ma swoją atmosferę - czasem jest to tlen niezbędny do życia, czasem toksyczne gazy. Na jednych jest ogień i wysoka temperatura, na innych jest woda albo lód. Są różnorodne. Odmienne. Emanują energią albo milcząco przemierzają przestrzeń. Każde ciało niebieskie ma swoją grawitację - większą albo mniejszą. Przyciągają się wzajemnie. Krążą wokół siebie, wokół innych.

Wokół mnie.

W ciągu roku ziemia wykonuje pełne okrążenie dookoła słońca i wraca do punktu wyjścia. Ludzie umierają, rodzą się, kochają, nienawidzą, śmieją się, płaczą: wszystko jest tak samo, ale nic nie jest takie same.

Czuję się dobrze ze świadomością istnienia wszystkich planet na moim niebie przez ostatni rok.

"Niebo gwiaździste nade mną"

Ludzie są jak planety.

 

Dziękuję.

 

k_hauser : :
lip 14 2004 Rydwany ogia
Komentarze: 5

Jadąc do pracy usłyszałem w radiu "Rydwany ognia" Vangelisa. Z całego filmu zapamiętałem tylko scenę z tym właśnie podkładem - bohater biegł plażą. Nie pamiętam - uciekał, coś gonił, czy po prostu tak sobie biegał. Może to był jakiś wyścig. Nie pamiętam.

Niczego nie gonię. Przed niczym nie uciekam. Zawody - kto szybciej, lepiej, dalej, już dawno przestały mnie interesować. To co było "wczoraj" albo "kiedyś" traktuję jak leniwie zerwaną kolejną kartkę z kalendarza - gniotę i wyrzucam do kosza. W głowie - próżnia doskonała: spokojnie jezioro w górach. Nie myślę - reaguję. Przyszłość to najbliższych kilka godzin. Jestem spokojny. Wyciszony. Wsobny. Do tak zwanych problemów dnia codziennego podchodzę jak do zjawisk atmosferycznych: jeśli pada deszcz to można się schować w ciepłym, suchym wnętrzu, można otworzyć parasol, można zmoknąć - w gruncie rzeczy obojętne. Nie ma we mnie agresji. Jest łagodna ironia. Dystans obserwatora z wieży. Spokój widza oglądającego ten sam film kolejny raz z rzędu.

Lubię zapach świeżo skoszonej trawy. Mokrej ziemi. Szum deszczu w liściach. Siedzę w oknie.

Nie biegnę donikąd.

k_hauser : :