Komentarze: 6
Miliony diamentów ktoś rozsypał przed miejscem gdzie mieszkam. Małe skrzące się w świetle latarni klejnoty równą warstwą przykryły wszystko.
(o jeżu, ale nadupiło śniegu, jak normalnie w ruskiej animowanej bajce)
Próbowałem złapać kilka z nich, schować do kieszeni, zostawić na bliżej nieokreślone "kiedyś". Zapamiętać tę ciszę absolutną. To światło.
(dobrze, że kurde przynajmniej nie wieje wiatr. Gdzie moja szufla?)
Jak dziecko łapałem w dłonie spadające z nieba diamenty. Wszystko, czego dotykał król Midas zamieniało się w złoto.
Każdy klejnot którego dotykam zamienia się w wodę. Topnieje. Słonymi kroplami płynie po twarzy.
(alem się normalnie spocił przy tym odśnieżaniu)
Jedna z wirujących błyskotek wpadając mi do oka zniekształciła obraz rzeczywistości: jak w bajce o Królowej Śniegu okruch lodu zmroził wszystkie cieplejsze emocje - zostawił tylko zamazane kontury. Cienie tego co było i już nie wróci.
(
nawaliłem se śniegu do oczu, a jak je wycierałem to szkło kontaktowe se mimowolnie wydłubałem. Wpadło w zaspę i o kredkach)Wdychałem w siebie spokój, a krystaliczna cisza zastygła nieruchomo wypełniła mnie powoli.
(dostałem zadyszki i odpocząłem chwilę oparty o szuflę)Podobno diamenty są wieczne.
Podobno diamenty są twarde.
Podobno diamenty to najlepsi przyjaciele kobiety.
Nie jestem diamentem.
(za stary jestem na tą robotę)
Jestem tylko topniejącym okruchem lodu.
(normalnie spoconym jak mysza i wymiękam totalnie)
Nie pozostanie po mnie nic: trochę milczenia, statyczny obraz gdzieś "w środku" i cicha zamrożona nieruchoma czasoprzestrzeń.
("czasoprzestrzeń" - odśnieżanie od garażu do 6 rano; "statycznie" - z prędkością 3 machów szuflą na minutę)
Byle do wiosny.
(byle, kurde, do wiosny)