Papierosy były zawsze. tatuś i mamusia palili jak smoki. Na początku paliłem carmeny. Później caro. Szukałem odpowiedniego dla mnie rodzaju papierosów i miejsca w życiu. A później paliłem już tylko camele - jak ten franc z “psów”. Smakowały mi. Mogę śmiał
o wysunąć tezę, że wypaliłem wszystkie żółte camele w tym kraju: nie można ich już nigdzie kupić. Jak już wypaliłem camele, to wziąłem się za sobieskie - czerwone (sentyment do czerwonego pozostał z lat minionych). I tak spalałem ponad 15 lat. Ostatnie trzy - cztery lata byłem jak lokomotywa albo wołga, wóz taki produkcji radzieckiej: miałem spalanie – 3 paczki dziennie spokojnie z powietrze szły. Zanieczyszczenie środowiska, efekt cieplarniany i dziura ozonowa. Słusznie się do mnie Greenpeace przyczepił. A jak mnie dzień zdenerwował to nawet czwarta paczka napoczęta bywała. Od państwa medal powinienem dostać za czynne wspieranie budżetu opartego na podatku akcyzowym. Nawet jak urodził się Młody – paliłem. Na balkonie, korytarzu albo w kuchni, tudzież w łazience. Wszędzie i zawsze. Na pytania kiedy rzucę odpowiadałem z kamienną twarzą że prędzej Piękną rzucę niż palenie.
29 czerwca tego roku Piękna pozwoliła mi nie palić.(“od jutra możesz przestać palić”). Przestałem. Z dnia na dzień. O 23.00 wypaliłem ostatniego papierosa. Wstałem z łóżka o 5.00 i nie zapaliłem. I tak do tej chwili.
Palenie jest złe. Brzydko pachnie z buzi. I ubrania cuchną. Raka można dostać bardziej. Kondycja spada. Cała masa kasy idzie z dymem. Szkodzi Młodemu i Pięknej. Cera wygląda nieświeżo i szybciej się starzeje. Źle wpływa na procesy myślowe. Palenie jest złe, szkodliwe i do dupy.
I to wszystko prawda. Święta racja.
Tylko dlaczego dzisiaj w nocy znowu śniło mi się że paliłem?
I jak bardzo wszystko jedno mi musiało być skoro skorzystałem z zezwolenia Pięknej? I Wcale nie jestem z siebie dumny. W momentach gdy ktoś docenia to co nazywa "wytrzymałością”,
”silną wolą” czy jakoś inaczej wyraźs uznanie jest mi po prostu wstyd. Obawa przed wyrażeniem sprzeciwu w temacie skorzystania z zezwolenia Pięknej była większa niż papierosy które były ze mną ponad 15 lat.To głupie, ale palenie było jedną z niewielu rzeczy które naprawdę lubiłem robić i które sprawiały mi przyjemność. I wstyd przed samym sobą: czuję się jakbym kawałek siebie zostawił na klatce schodowej razem z dwoma ostatnimi w paczce camelami leżącymi tam samotnie od 29 czerwca.
Na pytania jak udało mi się rzucić palenie odpowiadam zgodnie z prawdą, że to nie ja – to Piękna je rzuciła.
Zagadka:jak się nazywało to stworzonko? Takie małe, nieskomplikowane żyjątko: pantofelek?