No tom się domrugał.
Samokrytyka pełna będzie.
W oczko grałem. Perskie oko do Niewiast maści wszelakiej znaczy się blondskich brunetskich a także zarówno rudawych (podpalanych i nie nie tylko) puszczałem.Do łysawych również bywało. Na dokumenty okiem rzucałem. Z przymrużeniem oka traktowałem spraw różnorakich ogół. Po oko-licach się szlajałem. Film pt. "oczy szeroko zamknięte" widziałem. Śpiewałem "jak Oka szeroka, jak Oka głęboka". Mówiłem oczy-wiście. Na tolkienowską Trylogię z okiem Saurona z fascynacją spoglądałem. Przytaczałem przysłowie o kruku co krukowi innemu oka nie wykole. Rosół jadłem. Pływały po nim "oka", takie tłuste. Z różnych perspektyw patrzyłem. Z różnymi rzeczami i zjawiskami miałem d
oczynienia (wiem, wiem, osobno).
I skutkiem popełniania tych czynności nieopatrznie domrugałem się skutecznie. Okolica oka lewego a w zasadzie oko lewe moje, którego - przyznam - nie strzegłem jak źrenicy oka, odmówiło definitywnie współpracy. Znaczy się ślepy na jedno oko jestem. Co prawda wiem, że w królestwie ślepców jednooki jest królem, ale monarchia jako taka mnie nie kręciła nigdy aż tak. W związku z powyższym randkę mam dzisiaj. Spotkanie z kobietą znaczy. Siądę i głęboko w oczy Kobiecie Owej patrzył będę. Krótko mówiąc: do okultystycznego lekarza idę. Zwanego w potocznym języku śląskim "Brylman". Od "bryle", czyli okulary znaczy się.
I jak mi się wydaje, to "brylantem" ostanę. Okultystycznie okulary nosić mi przyjdzie. Niekoniecznie różowe. A i tak niezależnie od zaleceń lekarza i czynionych zabiegów moje spojrzenie na rzeczywistość pozostanie nie zmienione: trochę krzywe, trochę zezowate, przymrużone jednostronnie.
Moje.